|
W dniach 21-24 września, w Koszelówce,
odbyła się jakże udana integracja dopiero co
powstałych klas I LO. Już w dniu
przyjazdu, pan Tomasz Dankiewicz, oczywiście
musiał zabrać nas na dość długą przechadzkę
do sklepu. Po powrocie czekał na nas, smaczny,
acz niezbyt ciepły obiadek. Po skonsumowaniu
posiłku, wszyscy udali się do pokoi, aby trochę
odpocząć. Następnie znów z inicjatywą
wyszedł nasz geograf i zorganizował nam
mecz w siatkówkę, w którym oczywiście
był sędzią, ponieważ jego siła znacznie
przebijała naszą i nie chciał narazić
nas na jakiekolwiek kontuzje. Gdy skończyliśmy
wspaniałe zawody, wszyscy udaliśmy się do
pensjonatu uzupełnić płyny oraz porozmawiać,
zjeść… Wieczorem chodziliśmy w małych
bądź większych grupach po terenie naszego ośrodka.
Drugiego dnia działo się znacznie
więcej. Zmuszeni byliśmy wstać już o godzinie 8!!!
Potem tylko chwila na tzw. „ogarnięcie się”
i znów musieliśmy iść… do sklepu.
Po zrobieniu obszernych zakupów, z kolejnym
pomysłem wyskoczył pan Dankiewicz. Zebrał
grupę 5 ochotników i udał się z nimi
nad Wisłę. Reszta grupy wróciła z opiekunkami,
panią Jolą Adamkiewicz i panią Wiolą
Sierakowską do ośrodka. Tam część z nas
wybrała zajęcia sportowe, a część
siedzenie nad lodowatym jeziorem. Wszyscy z niecierpliwością
czekali na obiad, który przełożony był na
godzinę 16, ze względu na grupę wędrowniczą.
Tym razem obiadek był już ciepły i niezwykle
smaczny. Po odpoczynku, każdy z nas wrócił
do swoich zajęć.
Dzień trzeci i niestety również
ostatni, obfitował w mnóstwo atrakcji. Od
rana graliśmy i chodziliśmy po ośrodku,
lecz tuż po obiedzie, grupa najwytrzymalszych
osób poszła z panem Dankiewiczem do Gąbina
po przysmaki na ognisko. Gdy już wróciliśmy,
nasi opiekunowie natychmiast zabrali się do
pracy, a gdy już wszystko było gotowe,
usiedliśmy przy ogniu, piekąc kiełbaski i śpiewając
piosenki. Brakowało tylko jednej osoby, która
jednak chwilę później dotarła do nas w nieco
złym humorze. Za to w nocy... cóż, była
to ostatnia noc, więc dużo się działo.
Pokoje stały się koedukacyjne, a wszyscy
poszli spać o nieprzyzwoitych porach. W dniu
wyjazdu, nikt nie był wesoły. Na wszystkich
twarzach malował się smutek z powodu
opuszczenia tak wspaniałego miejsca[;)]
Pensjonat nasz, o którym nie wspomniałem
wcześniej, przypominał troszkę wojenny barak,
ale my przetrzymamy wszystko! Nawet chwilowy
brak ciepłej wody i światła.
By Looki™
Łukasz Matczak Ib LO
|